
Nowy Port
Mam dwie recepty od lekarza. Krążąc po Nowym Porcie pomyślałem, że pojadę do najbliższej apteki, co mi szkodzi. Pierwsza apteka wygląda na zapuszczoną i zamkniętą. Jednak mylę się – jest czynna. Jednego leku nie ma, więc biorę tylko drugi. Przy okazji proszę też o pojemniki na mocz. Nie ma… No tak, ta apteka była pełna właśnie nie-leków, ale wydrukowanych na kartkach opakowań po lekach i tym miała zaklejone szyby.
Wychodzę, szukam w Googlach drugiej apteki, jest 300 metrów dalej, więc skoro auto bezpiecznie, to postanowiłem zrobić sobie spacer. Hyc, jedna uliczka, jedno skrzyżowanie, światła i już. Mam drugi lek! Ale nadal nie mam pojemników na mocz. Hmmm…
Obok Żabka. Tzn. pozostałość po Żabce – jest nadal świecący neon „6-23”.
Przechodzi Pan i mówi mi Dzień Dobry. Odpowiadam grzecznie.
Wracam do auta, bo jednak podświadomie się boję czy będzie jeszcze stało. Niesłusznie! Pewien kolega tamtego Pana (nazwijmy go Nowoporcianin) stoi tuż obok mojego auta i otwiera zębami piwo, patrząc na mnie. Podświadomie unikam jego wzroku, bo też nie wiem co on z tym kapslem zechce zrobić (o jego uzębienie się raczej nie martwię). Ale jednak muszę przejść obok niego, by otworzyć drzwi do auta. Na wdechu… 1, 2, 3.
— Dzień Dobry! — mówi do mnie i uśmiecha się.
Odpowiadam grzecznie, ale na wdechu.
Wsiadam do auta i odjeżdżam myśląc: „kurcze, nie chciał złocisza za popilnowanie auta, nie brakowało mu też na wino?”. Ufff… Nie miałem nawet tego złocisza.
Jadę dalej mijając stadion i dumam. To samo miasto, ale inny świat. Tu nawet nie ma pojemników na mocz i Żabek. Ale są za to kulturalni ludzie. I mają tramwaj co pięć minut do centrum.

W objęciach

Machina ruszyła
Zobacz również

Miś Antek
20 kwietnia 2020
Witaj szkoło!
31 sierpnia 2018